ZAKŁADKI

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

part 5


   btw, rozdział z dedykacją dla Olivi.    
     
~*~



Z mojej perspektywy wszystko, wyglądało normalnie, tak myślę. Siedziałam przy barze, pijąc sok na zmianę z alkoholem, tak myślę. Szczęściem było brak jakiejkolwiek znajomej twarzy, nie przyczepił się również towarzysz chcący pożyczyć mnie na jedną noc. Ok, chyba  wystarczy na dzisiaj. Pomyślałam, zostawiłam pieniądze na blacie i stanęłam na nogach. Świat zawirował w przyjemny sposób, zostałabym jeszcze ale czuję, że jeśli nie dotrę do łóżka to ktoś odwiezie mnie do domu nieprzytomną. Zebrałam się w garść i starałam się iść plus wyglądać na trzeźwą? Tak, tak myślę.
Bez żadnych problemów wyszłam z baru, za co byłam sobie wdzięczna. Cóż, niecodziennie piję alkohol. Przynajmniej w takich ilościach jak dzisiaj. Uważnie patrzyłam pod nogi, nie chciałam zaliczyć gleby. Kto by mnie później zbierał z tego chodnika? Jakbym upadła, to bym już nie wstała. Stwierdziłam, że mogę zadzwonić po taksówkę bo nie dotarłabym do domu o własnych nogach. Gdy wyciągnęłam telefon z oddali zobaczyłam postać. Nie powiem przestraszyłam się, zestresowana kliknęłam zielony przycisk i zamówiłam taksówkę. Cały czas patrząc na idącą sylwetkę, w sumie nie wiem czy szła. Bardziej przypominało to próbę utrzymania równowagi. Westchnęłam pod nosem. A co jak to jakiś napalony facet? Nagle otrzeźwiałam, Boże Ronnie w coś ty się wpakowała?! Wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę, o dziwo był znajomy. 
-Calum?
Spytałam nie odrywając od niego wzroku, ten przystanął i spojrzał na mnie chwile się zastanawiając. Miałam wrażenie, że ta chwila trwa wieki.
-Dziewczyna od futerału.- odezwał się chłopak. Zdziwił mnie, widać jest pamiętliwy. 
-Niespodziewane spotkanie, prawda?- spytałam, rozglądając się za taksówką.
-Yhm.
Przeniosłam swój wzrok z ulicy na chłopaka i dostrzegłam zmianę, był bliżej i chyba chciał mnie przytulić. 
-Uh huh, wolnego kotku.- szepnęłam mu do ucha i odepchnęłam go. Ugh.. jeszcze mi przyjdzie zawozić go do domu. 
-No, nie bądź taka.- sapnął chłopak próbując podnieść się z chodnika. Użyłam aż tyle siły by upadł na chodnik? Pewnie potknął się o własne nogi. Machnęłam na niego ręką i odwróciłam się w stronę ulicy. Zobaczyłam światła samochodu, poprawiłam kurtkę. Coś tknęło mnie bym obróciła się za siebie, gdy to zrobiłam zobaczyłam Caluma na ziemi. Nadal siedział, naprawdę mam się nad nim litować? Jednak gdybym go zostawiłam to później zjadałyby mnie wyrzuty sumienia. Westchnęłam i podeszłam do chłopaka, złapałam go pod ramiona i próbowałam postawić na nogi. Wolną ręką machnęłam na samochód.
-Cal, proszę Cię. Nie mam nie wiadomo ile siły.- warknęłam, co podziałało bo chłopak postanowił mi trochę pomóc. Powoli szliśmy do auta. Gdy usiadłam na miejsce i podałam swój adres. Calum położył się na moje kolana. Myślałam, że mnie zmiażdży. 
-Calum, jaki masz adres?
-Nie, bo okradniesz mnie. I wtedy co?- wymamrotał w półśnie. Mimowolnie westchnęłam, w tej chili byłam na niego wściekła i zachwycało mnie jego zachowanie. Jakim cudem Calum wywołuje u mnie dwie sprzeczne ze sobą emocje. Jechaliśmy 15 minut. Zapłaciłam kierowcy, pożegnałam się z nim i wyszłam z samochodu ciągnąc za sobą chłopaka. Calum był pomiędzy jawą a snem. Oby był cicho, bo obudzą się rodzice. Nie mam pojęcia czy wrócili. 

[...]

Gdy wreszcie rzuciłam chłopakiem o łóżko, dosłownie. Zaczynał mnie irytować. Zdjęłam mu buty i spodnie, pewnie rano będzie narzekać. Ale powinien dziękować mi, że zabrałam go do domu. Mogłam go tam zostawić, mógł spać na chodniku. Ale poznał moją dobrą stronę. Dobra, Ronnie już sobie tak nie słodź. Zostawiłam jego spodnie na szafce, buty postawiłam obok łóżka. Sama zdjęłam swoja dżinsową kurtkę i rzuciłam ją na biurko. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic, umyłam zęby i załatwiłam swoją potrzebę. Owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju, wyciągnęłam z szafy szare spodenki i długi czarny T-shirt. Odwróciłam się plecami do chłopaka i przebrałam się. Mam nadzieję, że śpi. Nie wybaczyłabym sobie gdyby zobaczył mnie nagą. Zobaczyłby moje grube uda, nie wspominając o brzuchu! Ubrana zgasiłam światło, bez żadnych wypadków doszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą mnie i Caluma. Marzyłam o szybkim śnie, znużenie przyszło po kilku minutach. Wraz z nim poruszył się chłopak, który postanowił przyciągnąć mnie do siebie. Mam nadzieję, że nie jest świadom tego co robi.

*Calum

Poczułem nieznany mi zapach, to na pewno nie były moje perfumy. Powoli otworzyłem oczy, biało-brązowe ściany, białe meble. To na pewno nie mój pokój. Natychmiast pomyślałem, że przespałem się z jakąś laską. Więc poderwałem się z łóżka, ale nie byłem nagi plus niemiłosiernie bolała mnie głowa. Rozejrzałem się za moimi spodniami, leżały na szafce. Szybko je ubrałem, nie wiadomo co może mnie czekać. Gdy wstałem nadepnąłem na swojego czarnego buta, wsunąłem conversy na stopy i nie wiedziałem co mam zrobić dalej. Czekać na szczęściarę? Czy może zejść na dół w paszczę lwa w postaci rodziców. Nie, dziękuję poczekam. Ledwo co poznałem wystrój a do pokoju weszła dziewczyna, owinięta w ręcznik. 
-Um.. hej.- odezwałem się, gdy na mnie spojrzała poznałem ją.
-Księżulek się obudził?- spytała sarkastycznie, w tym samym momencie podeszła do szafy i wyciągnęła z niej ubranie. Otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej bieliznę.
-Nie wychodź z pokoju.- ostrzegła go dziewczyna, która niegdyś ochlapała jego futerał. Wtedy wydawała się być bardziej jak zołza, teraz wyglądała zjawiskowo. Najchętniej zdarłbym z niej ten ręcznik. Cała złość z niego wyparowała, czy on pieprzył się z tą dziewczyną?
Jedno pytanie wciąż pojawiało się i znikało w jego głowie. Usiłował sobie wszystko przypomnieć. Na nic. Kompletna pustka w jego głowie. Otrząsnął się dopiero gdy dziewczyna wróciła do pokoju.
-Jak się nazywasz?
Spytał chcąc jak najszybciej wydobyć od niej informacje. 
-Ronnie, ciołku. Słuchaj.- westchnęła.- Musisz wyjść przez okno, moi rodzice mają dziś wolne. Wybacz mi, że nie zaserwuję Ci śniadania.- wymusiła uśmiech. Nawet wymuszony, wyglądał pięknie. Bosh Cal, weź się w garść. Podszedłem do okna i otworzyłem je, wyjrzałem przez nie, obok rosło drzewo. Ok. Odwróciłem się do dziewczyny. 
-Pieprzyliśmy się?- spytałem, nie będąc do końca pewny czy dobrze robię.
-Kotku, nie pieprzę się z kim popadnie. A teraz zmykaj.- odpowiedziała podchodząc i popychając mnie delikatnie w stronę okna. Zdziwiony wyszedłem, i złapałem się gałęzi, podciągnąłem się i stanąłem na niej. Uśmiechnąłem się do dziewczyny i zeskoczyłem z drzewa. Cóż za ciekawy poranek. Gdy wszedłem do domu nie zastałem nikogo, pewnie poszli do kościoła. Udałem się na piętro, wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i włączyłem go. Masa wiadomości i nieodebranych połączeń przytłoczyły mnie swoja ilością. Nerwowo przeczesałem swoje włosy. Powoli zacząłem odpowiadać na SMS'y i oddzwaniałem do znajomych, którzy mnie potrzebowali. Dowiedziałem się od Luka, że zdobył kolejny bass. I tak ma być. Uśmiechnąłem się i odłożyłem telefon, poszedłem do łazienki i umyłem się, ubrałem bokserki i wpadłem w moją miękką pościel. Chwilę później zasnąłem.


~*~

Rozdział pewnie wyszedł słabo, ale spięłam się i napisałam go wczoraj. 
Pisałam jakiejś 3 godziny bez przerwy. 
Wiem, że przy Calumie trochę pomieszałam narracje. 
Ale, ok.

Dziękuję za uwagę.

Chołka xx




sobota, 8 sierpnia 2015

part 4


~*~


-Ronnie, pozwól do nas na chwilę!
Usłyszałam krzyk matki z kuchni, westchnęłam pod nosem. Wstając z łóżka, zahaczyłam nogą o kołdrę i runęłam na podłogę. Zaczęło mi się piszczeć w uszach, ból był nie do zniesienia.
-Veronica! Co się stało?!- ponownie usłyszałam krzyki rodzicielki, ty razem były bliżej. Czułam, że wchodzi po schodach po to by wejść tylko do mojego pokoju i zobaczyć mnie leżącą na podłodze. 
-Boże, dziecko co Ci się stało?!
Powiedziała wchodząc do mojego pokoju, tak myślę. Chociaż upadek pozbawił mnie racjonalnego myślenia. Czułam ten sam szum gdy wybudzałam się ze śpiączki. Tylko nie szpital, nie chcę tam wracać. Leżałam w bezruchu, szum stawał się coraz głośniejszy, w pewnym momencie szybko złapałam się za uszy. Każdy dźwięk okazywał się być piskiem! To boli! To cholernie boli!
-Ronnie, kochanie spokojnie!
Zdołałam usłyszeć tylko tyle. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, to stało się tak nagle. Tylko dlaczego? Powoli zaczynałam się uspokajać. Gdy otworzyłam oczy znalazłam się na moim łóżku, jak to w ogóle jest możliwe? Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam czy zrobiłam cokolwiek!
Postanowiłam się podnieść, obok mnie leżała Rosalie i Jaxon. Nie zważając na nic wstałam. Gdy to zrobiłam moje ciało zachwiało się a ja znów poleciałam na ziemie. Tym razem podparłam się rękoma, przez co nie stało się nic poważnego.
-Ronnie, co ty robisz?!- krzyknął Jaxon, wstał i pomógł mi się podnieść.
-Ja wstałam i straciłam równowagę.
Zaczęłam się tłumaczyć patrząc mu w oczy. Nie do wiary, że Jaxon jest gejem. 
-Dobra, rozumiem. Też tak czasami mam,- odparł.
-Co wy tutaj w ogóle robicie?
Spytałam chcąc zacząć jakąś normalną rozmowę.
-Twoi rodzice zadzwonili do nas, bo musieli wyjść a ty jesteś chora.- odezwała sie Rozalie, która zmieniła pozycje siadając i krzyżując nogi.
-Twoja mama zadzwoniła.- sprostował Jaxon.
-Bo jesteś chora, z tego co wiemy. Co ci dolega?
-Już nic.- powiedział szybko.
-Ok, to co robimy?
Powiedział Jaxon. Ja tam chciałabym pójść do klubu, tylko czy oni chcą?

*Calum

-Calum idziesz, ile mogę na ciebie czekać?!
Usłyszałem głos Luka gdy zakładałem czarne rurki.
-Chwila!- odkrzyknąłem zapinając guzik od spodni, wsunąłem czarne converse na stopy i przejrzałem się w lustrze. Ujdzie. 
-No, w końcu.
-Nie będę wspominać o tobie gdy mieliśmy iść do baru po to by spytać się czy dają możliwość zagrania w pubie.- skwitowałem, musiałem czekać na niego ponad 10 minut. Do tego byliśmy umówieni na siedemnastą, gdy po niego przyszedłem był w całkowitej rozsypce. 
-Goń się.- odpowiedział.
-Uh.. dlaczego mnie obrażasz?- udałem smutnego. 
-Wal się, wyglądamy jak geje.- stwierdził popychając mnie.
-Sorry, nie gustuję w chłopakach. Wolę dziewczyny.
Odpowiedziałem poruszając brwiami w zabawny sposób. 
-Jezus, brwi już dawno nie są fajne. 
-Jaki ty jesteś wkurzający. 
-Cal, kiedy ty sobie znajdziesz dziewczynę? 
Chłopak spytał wzdychając, widocznie był zawiedziony z braku płci pięknej w moim życiu. Trudno.
-W tych czasach trudno znaleźć dobre dziewczyny.-.odpowiedziałem siląc się na poważny ton głosu. 
-O kurwa, zabrzmiałeś jak mój dziadek. W tych czasach... 
-Dobra skończ.
Odparłem śmiejąc się. Mam go dość. Nie kłamię, trzeba go bliżej poznać by stwierdzić, że już za późno na leczenie. Debilizm zawładnął jego mózgiem. Już z tej odległości dobrze widziałem szyld klubu ,, Shy ". 
-Czy ty mnie kurwa zabierasz do klubu ze striptizem?!
Spytałem wytrzeszczając oczy, nadal patrząc na szyld.
-Nie! To po drugiej stronie, spokojnie stary. 
-Boże, nie przeżyłbym.- odetchnąłem z ulgą. Kluby ze striptizem tylko przed ślubem i po ślubie. Być może codziennie po trzydziestce, jak będę samotny. Zdecydowanie należę do osób które w nocy zamiast spać, patrzą się w sufit.
-Spójrz, to tutaj.- powiedział blondyn wskazując na wejście, rzeczywiście przechodziliśmy przez pasy. Nie najgorszy i nie najlepszy klub, raczej średniak. Już przed budynkiem było słychać głośną klubową muzykę, a w środku dudniło mi w uszach. Lubię głośną muzykę. Gdy zaczerpnąłem powietrza poczułem alkohol, różne rodzaje perfum. Można było się udusić, nie polecam. Luke szturchnął mnie i pokazał, że idzie do dziewczyn. Och, nie wspominał, że spędzę tę noc sam. Świetnie.

*Ronnie

-Na pewno?- spytała Rosalie, zachowywała się jak moja matka.
-Tak, pójdę spać. Nie ma sensu byście tutaj zostali.
Tłumaczyłam im, patrząc każdemu w oczy, mogliby wychwycić, że kłamię.
-No dobrze, to my idziemy. Zamknij za nami.- troskliwy Jaxon, to rzadko spotykany Jaxon.
-Cześć, dobranoc.- uśmiechnęłam się opadając na łóżko. 
Teraz pozostaje mi się tylko przyszykować. Podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej dżinsową katanę, jak dawno jej nie nosiłam, do tego czarne leginsy i biała bluzka z nadrukiem. 
Od razu się ubrałam, weszłam do łazienki patrząc w lustro. Rozczesałam włosy, zrobiłam kreskę eyelinerem, musnęłam rzęsy maskarą. Znów spojrzałam w gigantyczną szklaną powłokę, która pokazywała mnie, mnie brzydką. Muszę się wziąć za siebie, dlatego się dzisiaj upiję.
Och, Veronico naprawdę toja decyzja jest taka dorosła. Odezwało się, sumienie.
Jeżeli mam ochotę na alkohol, na samotne upicie się to mogę sobie na to czasami pozwolić, prawda?
Raz, nie zawsze. Obym nie spotkała jakiś napaleńców, co nie jest w pełni wykluczone z dzisiejszej nocy. Pomyślałam łapiąc za telefon i wychodząc z domu.



~*~

Och, długo czekaliście.
Ale chciałam aby rozdział był długi.
Co prawda, nie jest zbyt długi, zdaję sobie z tego sprawę.
*u* wypad do klubu
uprzedzam, nie spotkają się w klubie.
Zdradzam szczegóły, dość bo zaraz wszystko wam powiem. 

Dziękuje za uwagę! ;)
Chołka xx