~*~
-Ronnie, pozwól do nas na chwilę!
Usłyszałam krzyk matki z kuchni, westchnęłam pod nosem. Wstając z łóżka, zahaczyłam nogą o kołdrę i runęłam na podłogę. Zaczęło mi się piszczeć w uszach, ból był nie do zniesienia.
-Veronica! Co się stało?!- ponownie usłyszałam krzyki rodzicielki, ty razem były bliżej. Czułam, że wchodzi po schodach po to by wejść tylko do mojego pokoju i zobaczyć mnie leżącą na podłodze.
-Boże, dziecko co Ci się stało?!
Powiedziała wchodząc do mojego pokoju, tak myślę. Chociaż upadek pozbawił mnie racjonalnego myślenia. Czułam ten sam szum gdy wybudzałam się ze śpiączki. Tylko nie szpital, nie chcę tam wracać. Leżałam w bezruchu, szum stawał się coraz głośniejszy, w pewnym momencie szybko złapałam się za uszy. Każdy dźwięk okazywał się być piskiem! To boli! To cholernie boli!
-Ronnie, kochanie spokojnie!
Zdołałam usłyszeć tylko tyle. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, to stało się tak nagle. Tylko dlaczego? Powoli zaczynałam się uspokajać. Gdy otworzyłam oczy znalazłam się na moim łóżku, jak to w ogóle jest możliwe? Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam czy zrobiłam cokolwiek!
Postanowiłam się podnieść, obok mnie leżała Rosalie i Jaxon. Nie zważając na nic wstałam. Gdy to zrobiłam moje ciało zachwiało się a ja znów poleciałam na ziemie. Tym razem podparłam się rękoma, przez co nie stało się nic poważnego.
-Ronnie, co ty robisz?!- krzyknął Jaxon, wstał i pomógł mi się podnieść.
-Ja wstałam i straciłam równowagę.
Zaczęłam się tłumaczyć patrząc mu w oczy. Nie do wiary, że Jaxon jest gejem.
-Dobra, rozumiem. Też tak czasami mam,- odparł.
-Co wy tutaj w ogóle robicie?
Spytałam chcąc zacząć jakąś normalną rozmowę.
-Twoi rodzice zadzwonili do nas, bo musieli wyjść a ty jesteś chora.- odezwała sie Rozalie, która zmieniła pozycje siadając i krzyżując nogi.
-Twoja mama zadzwoniła.- sprostował Jaxon.
-Bo jesteś chora, z tego co wiemy. Co ci dolega?
-Już nic.- powiedział szybko.
-Ok, to co robimy?
Powiedział Jaxon. Ja tam chciałabym pójść do klubu, tylko czy oni chcą?
*Calum
-Calum idziesz, ile mogę na ciebie czekać?!
Usłyszałem głos Luka gdy zakładałem czarne rurki.
-Chwila!- odkrzyknąłem zapinając guzik od spodni, wsunąłem czarne converse na stopy i przejrzałem się w lustrze. Ujdzie.
-No, w końcu.
-Nie będę wspominać o tobie gdy mieliśmy iść do baru po to by spytać się czy dają możliwość zagrania w pubie.- skwitowałem, musiałem czekać na niego ponad 10 minut. Do tego byliśmy umówieni na siedemnastą, gdy po niego przyszedłem był w całkowitej rozsypce.
-Goń się.- odpowiedział.
-Uh.. dlaczego mnie obrażasz?- udałem smutnego.
-Wal się, wyglądamy jak geje.- stwierdził popychając mnie.
-Sorry, nie gustuję w chłopakach. Wolę dziewczyny.
Odpowiedziałem poruszając brwiami w zabawny sposób.
-Jezus, brwi już dawno nie są fajne.
-Jaki ty jesteś wkurzający.
Zdołałam usłyszeć tylko tyle. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, to stało się tak nagle. Tylko dlaczego? Powoli zaczynałam się uspokajać. Gdy otworzyłam oczy znalazłam się na moim łóżku, jak to w ogóle jest możliwe? Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam czy zrobiłam cokolwiek!
Postanowiłam się podnieść, obok mnie leżała Rosalie i Jaxon. Nie zważając na nic wstałam. Gdy to zrobiłam moje ciało zachwiało się a ja znów poleciałam na ziemie. Tym razem podparłam się rękoma, przez co nie stało się nic poważnego.
-Ronnie, co ty robisz?!- krzyknął Jaxon, wstał i pomógł mi się podnieść.
-Ja wstałam i straciłam równowagę.
Zaczęłam się tłumaczyć patrząc mu w oczy. Nie do wiary, że Jaxon jest gejem.
-Dobra, rozumiem. Też tak czasami mam,- odparł.
-Co wy tutaj w ogóle robicie?
Spytałam chcąc zacząć jakąś normalną rozmowę.
-Twoi rodzice zadzwonili do nas, bo musieli wyjść a ty jesteś chora.- odezwała sie Rozalie, która zmieniła pozycje siadając i krzyżując nogi.
-Twoja mama zadzwoniła.- sprostował Jaxon.
-Bo jesteś chora, z tego co wiemy. Co ci dolega?
-Już nic.- powiedział szybko.
-Ok, to co robimy?
Powiedział Jaxon. Ja tam chciałabym pójść do klubu, tylko czy oni chcą?
*Calum
-Calum idziesz, ile mogę na ciebie czekać?!
Usłyszałem głos Luka gdy zakładałem czarne rurki.
-Chwila!- odkrzyknąłem zapinając guzik od spodni, wsunąłem czarne converse na stopy i przejrzałem się w lustrze. Ujdzie.
-No, w końcu.
-Nie będę wspominać o tobie gdy mieliśmy iść do baru po to by spytać się czy dają możliwość zagrania w pubie.- skwitowałem, musiałem czekać na niego ponad 10 minut. Do tego byliśmy umówieni na siedemnastą, gdy po niego przyszedłem był w całkowitej rozsypce.
-Goń się.- odpowiedział.
-Uh.. dlaczego mnie obrażasz?- udałem smutnego.
-Wal się, wyglądamy jak geje.- stwierdził popychając mnie.
-Sorry, nie gustuję w chłopakach. Wolę dziewczyny.
Odpowiedziałem poruszając brwiami w zabawny sposób.
-Jezus, brwi już dawno nie są fajne.
-Jaki ty jesteś wkurzający.
-Cal, kiedy ty sobie znajdziesz dziewczynę?
Chłopak spytał wzdychając, widocznie był zawiedziony z braku płci pięknej w moim życiu. Trudno.
-W tych czasach trudno znaleźć dobre dziewczyny.-.odpowiedziałem siląc się na poważny ton głosu.
-O kurwa, zabrzmiałeś jak mój dziadek. W tych czasach...
-Dobra skończ.
Odparłem śmiejąc się. Mam go dość. Nie kłamię, trzeba go bliżej poznać by stwierdzić, że już za późno na leczenie. Debilizm zawładnął jego mózgiem. Już z tej odległości dobrze widziałem szyld klubu ,, Shy ".
-Czy ty mnie kurwa zabierasz do klubu ze striptizem?!
Spytałem wytrzeszczając oczy, nadal patrząc na szyld.
-Nie! To po drugiej stronie, spokojnie stary.
-Boże, nie przeżyłbym.- odetchnąłem z ulgą. Kluby ze striptizem tylko przed ślubem i po ślubie. Być może codziennie po trzydziestce, jak będę samotny. Zdecydowanie należę do osób które w nocy zamiast spać, patrzą się w sufit.
-Spójrz, to tutaj.- powiedział blondyn wskazując na wejście, rzeczywiście przechodziliśmy przez pasy. Nie najgorszy i nie najlepszy klub, raczej średniak. Już przed budynkiem było słychać głośną klubową muzykę, a w środku dudniło mi w uszach. Lubię głośną muzykę. Gdy zaczerpnąłem powietrza poczułem alkohol, różne rodzaje perfum. Można było się udusić, nie polecam. Luke szturchnął mnie i pokazał, że idzie do dziewczyn. Och, nie wspominał, że spędzę tę noc sam. Świetnie.
*Ronnie
-Na pewno?- spytała Rosalie, zachowywała się jak moja matka.
-Tak, pójdę spać. Nie ma sensu byście tutaj zostali.
Tłumaczyłam im, patrząc każdemu w oczy, mogliby wychwycić, że kłamię.
-No dobrze, to my idziemy. Zamknij za nami.- troskliwy Jaxon, to rzadko spotykany Jaxon.
-Cześć, dobranoc.- uśmiechnęłam się opadając na łóżko.
Teraz pozostaje mi się tylko przyszykować. Podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej dżinsową katanę, jak dawno jej nie nosiłam, do tego czarne leginsy i biała bluzka z nadrukiem.
Od razu się ubrałam, weszłam do łazienki patrząc w lustro. Rozczesałam włosy, zrobiłam kreskę eyelinerem, musnęłam rzęsy maskarą. Znów spojrzałam w gigantyczną szklaną powłokę, która pokazywała mnie, mnie brzydką. Muszę się wziąć za siebie, dlatego się dzisiaj upiję.
Och, Veronico naprawdę toja decyzja jest taka dorosła. Odezwało się, sumienie.
Jeżeli mam ochotę na alkohol, na samotne upicie się to mogę sobie na to czasami pozwolić, prawda?
Raz, nie zawsze. Obym nie spotkała jakiś napaleńców, co nie jest w pełni wykluczone z dzisiejszej nocy. Pomyślałam łapiąc za telefon i wychodząc z domu.
-Czy ty mnie kurwa zabierasz do klubu ze striptizem?!
Spytałem wytrzeszczając oczy, nadal patrząc na szyld.
-Nie! To po drugiej stronie, spokojnie stary.
-Boże, nie przeżyłbym.- odetchnąłem z ulgą. Kluby ze striptizem tylko przed ślubem i po ślubie. Być może codziennie po trzydziestce, jak będę samotny. Zdecydowanie należę do osób które w nocy zamiast spać, patrzą się w sufit.
-Spójrz, to tutaj.- powiedział blondyn wskazując na wejście, rzeczywiście przechodziliśmy przez pasy. Nie najgorszy i nie najlepszy klub, raczej średniak. Już przed budynkiem było słychać głośną klubową muzykę, a w środku dudniło mi w uszach. Lubię głośną muzykę. Gdy zaczerpnąłem powietrza poczułem alkohol, różne rodzaje perfum. Można było się udusić, nie polecam. Luke szturchnął mnie i pokazał, że idzie do dziewczyn. Och, nie wspominał, że spędzę tę noc sam. Świetnie.
*Ronnie
-Na pewno?- spytała Rosalie, zachowywała się jak moja matka.
-Tak, pójdę spać. Nie ma sensu byście tutaj zostali.
Tłumaczyłam im, patrząc każdemu w oczy, mogliby wychwycić, że kłamię.
-No dobrze, to my idziemy. Zamknij za nami.- troskliwy Jaxon, to rzadko spotykany Jaxon.
-Cześć, dobranoc.- uśmiechnęłam się opadając na łóżko.
Teraz pozostaje mi się tylko przyszykować. Podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej dżinsową katanę, jak dawno jej nie nosiłam, do tego czarne leginsy i biała bluzka z nadrukiem.
Od razu się ubrałam, weszłam do łazienki patrząc w lustro. Rozczesałam włosy, zrobiłam kreskę eyelinerem, musnęłam rzęsy maskarą. Znów spojrzałam w gigantyczną szklaną powłokę, która pokazywała mnie, mnie brzydką. Muszę się wziąć za siebie, dlatego się dzisiaj upiję.
Och, Veronico naprawdę toja decyzja jest taka dorosła. Odezwało się, sumienie.
Jeżeli mam ochotę na alkohol, na samotne upicie się to mogę sobie na to czasami pozwolić, prawda?
Raz, nie zawsze. Obym nie spotkała jakiś napaleńców, co nie jest w pełni wykluczone z dzisiejszej nocy. Pomyślałam łapiąc za telefon i wychodząc z domu.
~*~
Och, długo czekaliście.
Ale chciałam aby rozdział był długi.
Co prawda, nie jest zbyt długi, zdaję sobie z tego sprawę.
*u* wypad do klubu
uprzedzam, nie spotkają się w klubie.
Zdradzam szczegóły, dość bo zaraz wszystko wam powiem.
Dziękuje za uwagę! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz