ZAKŁADKI

piątek, 10 lipca 2015

part 1



~*~


Kolejna porcja obrzydliwej substancji wylała się z mojego wnętrza wprost do toalety. Wytarłam usta ręcznikiem, wsadziłam dwa palce do gardła i zwymiotowałam trzeci raz. Podniosłam się na nogi i chwyciłam za spłuczkę, posprzątałam po sobie używając papierowych ręczników. Wyciągnęłam wagę z szafki i stanęłam na niej ważę aż 56.7 kilo, to i tak postęp wczoraj ważyłam całe 57. Myjąc zęby przyglądałam się swojemu ciału w lustrze, nigdy nie będę chuda. Ubrałam się w szare leginsy i długą czarną bluzkę, rozczesałam włosy. Uznając, że jestem gotowa do snu, zgasiłam światło i poszłam do swojego pokoju. Po drodze słyszałam kłótnię rodziców, westchnęłam cicho. Nie interesuje mnie o co się kłócą, mają przestać. Otworzyłam drzwi i zamknęłam je popychając nogą, jestem buntowniczką - trzaskam drzwiami. Nie jestem buntowniczką, jestem gruba, położyłam się do łóżka i podłączyłam telefon do ładowarki. Przykryłam się kołdrą i przypomniałam sobie, że nie zgasiłam światła. Chwyciłam poduszkę i rzuciłam w pstryczek. Zgasiłam światło, ale nie będę miała na czym spać. Z wielkim bólem poszłam po poduszkę i rzuciłam się na łóżko. Kiedy wygodnie się ułożyłam usłyszałam powiadomienie z WhatsApp, leniwie zaczęłam szukać telefonu z każdym piknięciem zaczynałam wkurzać się coraz bardziej. Gdy znalazłam telefon i odblokowałam go walnęłam dużego Face Palm'a.


Rosalie: Hej skurwysyny!
Jaxon: YO!!!!!!!!
Ronnie: Jax! Wiesz, że jak używasz zbyt wielu wykrzykników to jesteś chory psychicznie?!
Rosalie: On ma downa. ;-;
Ronnie: Z pewnością.
Jaxon: Uroniłem przez was moje cenne łzy. :'(
Ronnie: Och, nie gniewaj się ;<

Wyciszyłam i zablokowałam mojego złotego iphone. Tak, a pieniądze spadają mi z nieba.
Zmieniłam pozycję zamknęłam oczy i liczyłam na spokojny sen.


Obudziłam się cała spocona, widok Chrisa nadal krążył mi przed oczami. Był w nim koncert w Belmont, był w nim Chris. Próbowałam oponować oddech, ale nie dawałam rady, gdy nabierałam powietrza wydawało mi się, że robię to ostatni raz. Skuliłam się w kłębek i przykryłam kołdrą, ubrania były mokre od mojego potu i przyklejały mi się do ciała. Łzy same poleciały z moich oczu, nie wiem czy ze zmęczenia, czy ze smutku. Chris powinien żyć, to ja miałam mieć pogrzeb.
Westchnęłam ale zamiast westchnięcia pojawił się głośny szloch a po nim następne.
Poczułam jak łóżko się ugina i czyjaś ręka gładzi moje plecy przez kołdrę.
-Już jest dobrze kochanie, nie płacz.- szepnęła kobieta, poznając po głosie to była moja mama. 
-Co się stało?- powiedziała nieco głośniej, odchyliłam kołdrę z twarzy i spojrzałam na nią tępym wzrokiem.
-Chris mi się śnił.- wychlipałam przytulając się do niej. Ta otuliła mnie kocem.
-Jaki był?
-Dziwny.- szepnęłam, gdy zaczęłam się uspokajać mama powiedziała, że mam iść już spać bo jutro będę niewyspana. Zapomniała, że są wakacje?


-RONNIE!- usłyszałam piskliwy głos mojej przyjaciółki, zaraz, zaraz. Skąd ona tu się wzięła?
-Nie drzyj się.- mruknęłam nakrywając się poduszką, zachowywałam się jak dziecko ale cóż raz kiedyś można? Prawda? Poczułam jak ktoś zdziera ze mnie kołdrę.
-Nienawidzę cię.- warknęłam siadając i spoglądając na brunetkę. Była ubrana w spodenki z nike, sportowy stanik z nike oraz buty tej samej marki.
-Ruszaj się, sama nie idę biegać.- westchnęłam na słowa brunetki, jednak zgodziłam się.
Z ubraniami w prawej ręce i telefonem w lewej poszłam do łazienki, ostatecznie otwierałam drzwi nogą. Jestem geniuszem, geniuszem z siniakiem na łydce.
Po ubraniu się w czarne leginsy i szarą bokserkę z adidasa umyłam zęby i zrobiłam sobie kitkę i pomalowałam rzęsy. Gdy wyszłam Rosalie dosłownie wyciągnęła mnie z domu.



*Calum

Zamykając dom pomyślałem sobie: Iście Wakacyjna pogoda. Do czasu, gdy szedłem do babci rozpadało się ludzie uciekali do domów lub do pracy, każdy chciał się schować przed deszczem. 
Dosłownie na ostatniej prostej przebiegły obok mnie dwie dziewczyny, jedna z nich wdepnęła w kałuże, która ochlapała mój futerał od gitary. Myślałem, że zabiję ją spojrzeniem.
-Może tak przepraszam?- syknąłem w jej stronę ta odwróciła się i zgromiła mnie spojrzeniem.
-Za co mam cie niby przepraszać?
-Wdepnęłaś w kałużę i ochlapałaś mój futerał.- wycedziłem przez zęby, starałem się na normalny ton ale ta dziewczyna wkurzała mnie gdy tylko na nią patrzyłem!
-Idioto, pada deszcz.- powiedziała uśmiechając się. - A teraz przepraszam, wracam do biegania.
Parsknąłem na jej słowa, deszcz a celowe ochlapanie to coś innego. 
 Po wejściu do domu babci uśmiechnąłem się ciepło, bowiem kobieta stała w korytarzu ubrana w fartuszek w ręce trzymała patelnie z naleśnikiem. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz