ZAKŁADKI

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

part 5


   btw, rozdział z dedykacją dla Olivi.    
     
~*~



Z mojej perspektywy wszystko, wyglądało normalnie, tak myślę. Siedziałam przy barze, pijąc sok na zmianę z alkoholem, tak myślę. Szczęściem było brak jakiejkolwiek znajomej twarzy, nie przyczepił się również towarzysz chcący pożyczyć mnie na jedną noc. Ok, chyba  wystarczy na dzisiaj. Pomyślałam, zostawiłam pieniądze na blacie i stanęłam na nogach. Świat zawirował w przyjemny sposób, zostałabym jeszcze ale czuję, że jeśli nie dotrę do łóżka to ktoś odwiezie mnie do domu nieprzytomną. Zebrałam się w garść i starałam się iść plus wyglądać na trzeźwą? Tak, tak myślę.
Bez żadnych problemów wyszłam z baru, za co byłam sobie wdzięczna. Cóż, niecodziennie piję alkohol. Przynajmniej w takich ilościach jak dzisiaj. Uważnie patrzyłam pod nogi, nie chciałam zaliczyć gleby. Kto by mnie później zbierał z tego chodnika? Jakbym upadła, to bym już nie wstała. Stwierdziłam, że mogę zadzwonić po taksówkę bo nie dotarłabym do domu o własnych nogach. Gdy wyciągnęłam telefon z oddali zobaczyłam postać. Nie powiem przestraszyłam się, zestresowana kliknęłam zielony przycisk i zamówiłam taksówkę. Cały czas patrząc na idącą sylwetkę, w sumie nie wiem czy szła. Bardziej przypominało to próbę utrzymania równowagi. Westchnęłam pod nosem. A co jak to jakiś napalony facet? Nagle otrzeźwiałam, Boże Ronnie w coś ty się wpakowała?! Wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam mężczyznę, o dziwo był znajomy. 
-Calum?
Spytałam nie odrywając od niego wzroku, ten przystanął i spojrzał na mnie chwile się zastanawiając. Miałam wrażenie, że ta chwila trwa wieki.
-Dziewczyna od futerału.- odezwał się chłopak. Zdziwił mnie, widać jest pamiętliwy. 
-Niespodziewane spotkanie, prawda?- spytałam, rozglądając się za taksówką.
-Yhm.
Przeniosłam swój wzrok z ulicy na chłopaka i dostrzegłam zmianę, był bliżej i chyba chciał mnie przytulić. 
-Uh huh, wolnego kotku.- szepnęłam mu do ucha i odepchnęłam go. Ugh.. jeszcze mi przyjdzie zawozić go do domu. 
-No, nie bądź taka.- sapnął chłopak próbując podnieść się z chodnika. Użyłam aż tyle siły by upadł na chodnik? Pewnie potknął się o własne nogi. Machnęłam na niego ręką i odwróciłam się w stronę ulicy. Zobaczyłam światła samochodu, poprawiłam kurtkę. Coś tknęło mnie bym obróciła się za siebie, gdy to zrobiłam zobaczyłam Caluma na ziemi. Nadal siedział, naprawdę mam się nad nim litować? Jednak gdybym go zostawiłam to później zjadałyby mnie wyrzuty sumienia. Westchnęłam i podeszłam do chłopaka, złapałam go pod ramiona i próbowałam postawić na nogi. Wolną ręką machnęłam na samochód.
-Cal, proszę Cię. Nie mam nie wiadomo ile siły.- warknęłam, co podziałało bo chłopak postanowił mi trochę pomóc. Powoli szliśmy do auta. Gdy usiadłam na miejsce i podałam swój adres. Calum położył się na moje kolana. Myślałam, że mnie zmiażdży. 
-Calum, jaki masz adres?
-Nie, bo okradniesz mnie. I wtedy co?- wymamrotał w półśnie. Mimowolnie westchnęłam, w tej chili byłam na niego wściekła i zachwycało mnie jego zachowanie. Jakim cudem Calum wywołuje u mnie dwie sprzeczne ze sobą emocje. Jechaliśmy 15 minut. Zapłaciłam kierowcy, pożegnałam się z nim i wyszłam z samochodu ciągnąc za sobą chłopaka. Calum był pomiędzy jawą a snem. Oby był cicho, bo obudzą się rodzice. Nie mam pojęcia czy wrócili. 

[...]

Gdy wreszcie rzuciłam chłopakiem o łóżko, dosłownie. Zaczynał mnie irytować. Zdjęłam mu buty i spodnie, pewnie rano będzie narzekać. Ale powinien dziękować mi, że zabrałam go do domu. Mogłam go tam zostawić, mógł spać na chodniku. Ale poznał moją dobrą stronę. Dobra, Ronnie już sobie tak nie słodź. Zostawiłam jego spodnie na szafce, buty postawiłam obok łóżka. Sama zdjęłam swoja dżinsową kurtkę i rzuciłam ją na biurko. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic, umyłam zęby i załatwiłam swoją potrzebę. Owinięta w ręcznik wróciłam do pokoju, wyciągnęłam z szafy szare spodenki i długi czarny T-shirt. Odwróciłam się plecami do chłopaka i przebrałam się. Mam nadzieję, że śpi. Nie wybaczyłabym sobie gdyby zobaczył mnie nagą. Zobaczyłby moje grube uda, nie wspominając o brzuchu! Ubrana zgasiłam światło, bez żadnych wypadków doszłam do łóżka. Położyłam się i przykryłam kołdrą mnie i Caluma. Marzyłam o szybkim śnie, znużenie przyszło po kilku minutach. Wraz z nim poruszył się chłopak, który postanowił przyciągnąć mnie do siebie. Mam nadzieję, że nie jest świadom tego co robi.

*Calum

Poczułem nieznany mi zapach, to na pewno nie były moje perfumy. Powoli otworzyłem oczy, biało-brązowe ściany, białe meble. To na pewno nie mój pokój. Natychmiast pomyślałem, że przespałem się z jakąś laską. Więc poderwałem się z łóżka, ale nie byłem nagi plus niemiłosiernie bolała mnie głowa. Rozejrzałem się za moimi spodniami, leżały na szafce. Szybko je ubrałem, nie wiadomo co może mnie czekać. Gdy wstałem nadepnąłem na swojego czarnego buta, wsunąłem conversy na stopy i nie wiedziałem co mam zrobić dalej. Czekać na szczęściarę? Czy może zejść na dół w paszczę lwa w postaci rodziców. Nie, dziękuję poczekam. Ledwo co poznałem wystrój a do pokoju weszła dziewczyna, owinięta w ręcznik. 
-Um.. hej.- odezwałem się, gdy na mnie spojrzała poznałem ją.
-Księżulek się obudził?- spytała sarkastycznie, w tym samym momencie podeszła do szafy i wyciągnęła z niej ubranie. Otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej bieliznę.
-Nie wychodź z pokoju.- ostrzegła go dziewczyna, która niegdyś ochlapała jego futerał. Wtedy wydawała się być bardziej jak zołza, teraz wyglądała zjawiskowo. Najchętniej zdarłbym z niej ten ręcznik. Cała złość z niego wyparowała, czy on pieprzył się z tą dziewczyną?
Jedno pytanie wciąż pojawiało się i znikało w jego głowie. Usiłował sobie wszystko przypomnieć. Na nic. Kompletna pustka w jego głowie. Otrząsnął się dopiero gdy dziewczyna wróciła do pokoju.
-Jak się nazywasz?
Spytał chcąc jak najszybciej wydobyć od niej informacje. 
-Ronnie, ciołku. Słuchaj.- westchnęła.- Musisz wyjść przez okno, moi rodzice mają dziś wolne. Wybacz mi, że nie zaserwuję Ci śniadania.- wymusiła uśmiech. Nawet wymuszony, wyglądał pięknie. Bosh Cal, weź się w garść. Podszedłem do okna i otworzyłem je, wyjrzałem przez nie, obok rosło drzewo. Ok. Odwróciłem się do dziewczyny. 
-Pieprzyliśmy się?- spytałem, nie będąc do końca pewny czy dobrze robię.
-Kotku, nie pieprzę się z kim popadnie. A teraz zmykaj.- odpowiedziała podchodząc i popychając mnie delikatnie w stronę okna. Zdziwiony wyszedłem, i złapałem się gałęzi, podciągnąłem się i stanąłem na niej. Uśmiechnąłem się do dziewczyny i zeskoczyłem z drzewa. Cóż za ciekawy poranek. Gdy wszedłem do domu nie zastałem nikogo, pewnie poszli do kościoła. Udałem się na piętro, wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i włączyłem go. Masa wiadomości i nieodebranych połączeń przytłoczyły mnie swoja ilością. Nerwowo przeczesałem swoje włosy. Powoli zacząłem odpowiadać na SMS'y i oddzwaniałem do znajomych, którzy mnie potrzebowali. Dowiedziałem się od Luka, że zdobył kolejny bass. I tak ma być. Uśmiechnąłem się i odłożyłem telefon, poszedłem do łazienki i umyłem się, ubrałem bokserki i wpadłem w moją miękką pościel. Chwilę później zasnąłem.


~*~

Rozdział pewnie wyszedł słabo, ale spięłam się i napisałam go wczoraj. 
Pisałam jakiejś 3 godziny bez przerwy. 
Wiem, że przy Calumie trochę pomieszałam narracje. 
Ale, ok.

Dziękuję za uwagę.

Chołka xx




sobota, 8 sierpnia 2015

part 4


~*~


-Ronnie, pozwól do nas na chwilę!
Usłyszałam krzyk matki z kuchni, westchnęłam pod nosem. Wstając z łóżka, zahaczyłam nogą o kołdrę i runęłam na podłogę. Zaczęło mi się piszczeć w uszach, ból był nie do zniesienia.
-Veronica! Co się stało?!- ponownie usłyszałam krzyki rodzicielki, ty razem były bliżej. Czułam, że wchodzi po schodach po to by wejść tylko do mojego pokoju i zobaczyć mnie leżącą na podłodze. 
-Boże, dziecko co Ci się stało?!
Powiedziała wchodząc do mojego pokoju, tak myślę. Chociaż upadek pozbawił mnie racjonalnego myślenia. Czułam ten sam szum gdy wybudzałam się ze śpiączki. Tylko nie szpital, nie chcę tam wracać. Leżałam w bezruchu, szum stawał się coraz głośniejszy, w pewnym momencie szybko złapałam się za uszy. Każdy dźwięk okazywał się być piskiem! To boli! To cholernie boli!
-Ronnie, kochanie spokojnie!
Zdołałam usłyszeć tylko tyle. Nie mam pojęcia co się ze mną działo, to stało się tak nagle. Tylko dlaczego? Powoli zaczynałam się uspokajać. Gdy otworzyłam oczy znalazłam się na moim łóżku, jak to w ogóle jest możliwe? Nie pamiętam nawet kiedy zasnęłam czy zrobiłam cokolwiek!
Postanowiłam się podnieść, obok mnie leżała Rosalie i Jaxon. Nie zważając na nic wstałam. Gdy to zrobiłam moje ciało zachwiało się a ja znów poleciałam na ziemie. Tym razem podparłam się rękoma, przez co nie stało się nic poważnego.
-Ronnie, co ty robisz?!- krzyknął Jaxon, wstał i pomógł mi się podnieść.
-Ja wstałam i straciłam równowagę.
Zaczęłam się tłumaczyć patrząc mu w oczy. Nie do wiary, że Jaxon jest gejem. 
-Dobra, rozumiem. Też tak czasami mam,- odparł.
-Co wy tutaj w ogóle robicie?
Spytałam chcąc zacząć jakąś normalną rozmowę.
-Twoi rodzice zadzwonili do nas, bo musieli wyjść a ty jesteś chora.- odezwała sie Rozalie, która zmieniła pozycje siadając i krzyżując nogi.
-Twoja mama zadzwoniła.- sprostował Jaxon.
-Bo jesteś chora, z tego co wiemy. Co ci dolega?
-Już nic.- powiedział szybko.
-Ok, to co robimy?
Powiedział Jaxon. Ja tam chciałabym pójść do klubu, tylko czy oni chcą?

*Calum

-Calum idziesz, ile mogę na ciebie czekać?!
Usłyszałem głos Luka gdy zakładałem czarne rurki.
-Chwila!- odkrzyknąłem zapinając guzik od spodni, wsunąłem czarne converse na stopy i przejrzałem się w lustrze. Ujdzie. 
-No, w końcu.
-Nie będę wspominać o tobie gdy mieliśmy iść do baru po to by spytać się czy dają możliwość zagrania w pubie.- skwitowałem, musiałem czekać na niego ponad 10 minut. Do tego byliśmy umówieni na siedemnastą, gdy po niego przyszedłem był w całkowitej rozsypce. 
-Goń się.- odpowiedział.
-Uh.. dlaczego mnie obrażasz?- udałem smutnego. 
-Wal się, wyglądamy jak geje.- stwierdził popychając mnie.
-Sorry, nie gustuję w chłopakach. Wolę dziewczyny.
Odpowiedziałem poruszając brwiami w zabawny sposób. 
-Jezus, brwi już dawno nie są fajne. 
-Jaki ty jesteś wkurzający. 
-Cal, kiedy ty sobie znajdziesz dziewczynę? 
Chłopak spytał wzdychając, widocznie był zawiedziony z braku płci pięknej w moim życiu. Trudno.
-W tych czasach trudno znaleźć dobre dziewczyny.-.odpowiedziałem siląc się na poważny ton głosu. 
-O kurwa, zabrzmiałeś jak mój dziadek. W tych czasach... 
-Dobra skończ.
Odparłem śmiejąc się. Mam go dość. Nie kłamię, trzeba go bliżej poznać by stwierdzić, że już za późno na leczenie. Debilizm zawładnął jego mózgiem. Już z tej odległości dobrze widziałem szyld klubu ,, Shy ". 
-Czy ty mnie kurwa zabierasz do klubu ze striptizem?!
Spytałem wytrzeszczając oczy, nadal patrząc na szyld.
-Nie! To po drugiej stronie, spokojnie stary. 
-Boże, nie przeżyłbym.- odetchnąłem z ulgą. Kluby ze striptizem tylko przed ślubem i po ślubie. Być może codziennie po trzydziestce, jak będę samotny. Zdecydowanie należę do osób które w nocy zamiast spać, patrzą się w sufit.
-Spójrz, to tutaj.- powiedział blondyn wskazując na wejście, rzeczywiście przechodziliśmy przez pasy. Nie najgorszy i nie najlepszy klub, raczej średniak. Już przed budynkiem było słychać głośną klubową muzykę, a w środku dudniło mi w uszach. Lubię głośną muzykę. Gdy zaczerpnąłem powietrza poczułem alkohol, różne rodzaje perfum. Można było się udusić, nie polecam. Luke szturchnął mnie i pokazał, że idzie do dziewczyn. Och, nie wspominał, że spędzę tę noc sam. Świetnie.

*Ronnie

-Na pewno?- spytała Rosalie, zachowywała się jak moja matka.
-Tak, pójdę spać. Nie ma sensu byście tutaj zostali.
Tłumaczyłam im, patrząc każdemu w oczy, mogliby wychwycić, że kłamię.
-No dobrze, to my idziemy. Zamknij za nami.- troskliwy Jaxon, to rzadko spotykany Jaxon.
-Cześć, dobranoc.- uśmiechnęłam się opadając na łóżko. 
Teraz pozostaje mi się tylko przyszykować. Podeszłam do szafy i wygrzebałam z niej dżinsową katanę, jak dawno jej nie nosiłam, do tego czarne leginsy i biała bluzka z nadrukiem. 
Od razu się ubrałam, weszłam do łazienki patrząc w lustro. Rozczesałam włosy, zrobiłam kreskę eyelinerem, musnęłam rzęsy maskarą. Znów spojrzałam w gigantyczną szklaną powłokę, która pokazywała mnie, mnie brzydką. Muszę się wziąć za siebie, dlatego się dzisiaj upiję.
Och, Veronico naprawdę toja decyzja jest taka dorosła. Odezwało się, sumienie.
Jeżeli mam ochotę na alkohol, na samotne upicie się to mogę sobie na to czasami pozwolić, prawda?
Raz, nie zawsze. Obym nie spotkała jakiś napaleńców, co nie jest w pełni wykluczone z dzisiejszej nocy. Pomyślałam łapiąc za telefon i wychodząc z domu.



~*~

Och, długo czekaliście.
Ale chciałam aby rozdział był długi.
Co prawda, nie jest zbyt długi, zdaję sobie z tego sprawę.
*u* wypad do klubu
uprzedzam, nie spotkają się w klubie.
Zdradzam szczegóły, dość bo zaraz wszystko wam powiem. 

Dziękuje za uwagę! ;)
Chołka xx


wtorek, 28 lipca 2015

3, 2, 1 ...


Och, nie miałam internetu jakieś cztery dni.
Oprócz tego włączyła mi się blokada, ale postaram się napisać rozdział 
jeszcze w trym tygodniu.
Będzie on dłuższy niż dwa poprzednie.
nie tamta zasada to trochę niewypał.
Zważając na moje 'problemy' i lenistwo.
Także tego.
Do zobaczenia! 


poniedziałek, 20 lipca 2015

part 3


~*~


Calum z każdym dniem zaskakiwał mnie coraz bardziej. Znalazłam jego instagram, Ronnie geniusz. Na każdym zdjęciu całował się z inną laską, oczywiście nie obserwowałam go. Bo po co? Przeglądałam jego zdjęcia z przed roku, lewą ręką usiłowałam otworzyć paczkę chipsów. Ograniczam się do śniadania i dwóch przekąsek. Zanim kupiłam chipsy dokładnie przeczytałam skład i stwierdziłam, że zmieszczę się w 700 kaloriach. Jedną ręką nic nie wskórałam więc musiałam pomóc sobie prawą, telefon położyłam na udo. Kiedy szarpnęłam za paczkę, telefon spadł pomiędzy moje nogi. Gdy go wyciągnęłam momentalnie zbladłam, telefon zareagował na dotyk moich ud i zaobserwował Caluma Hooda. Zginę marnie, ale to tylko moje spostrzeżenie. Próbowałam zachowywać spokój, który chyba nie był mi dany. Wpakowałam kilka chipsów do ust, przez chwilę delektowałam się paprykowym smakiem. Czil na miano mistrza: telefon czipsy,  łóżko i noc. Mały edit, jest czwarta nad ranem a ja zarywam kolejną noc "uroki wakacji". Westchnęłam i przymknęłam oczy, czuję że to będzie bardzo długi dzień. 

*Calum 

Są plusy i są minusy. Tą pozytywną rzeczą jest znalezienie wokalisty do zespołu, a tą gorszą to brak nazwy i potrzebny basista i perkusista. Wokalistą jest Luke, bardziej główny głos, bo również gra na gitarze. Umówiłem się z Lukiem, że gdy zespół będzie w komplecie usiądziemy razem i wymyślimy wszystko od nowa, trochę ulepszymy mój pomysł. Moje marzenie. Stroiłem gitarę akustyczną i usłyszałem dźwięk powiadomienia, gdy skończyłem odstawiłem gitarę na stojak i usiadłem na łóżko. Po odblokowaniu telefonu co najmniej pięć razy czytałem nazwę i wchodziłem na profil Ronnie. Nie do wiary, ten smerf znalazł mnie na instagramie. Nie będę gorszy, a co mi tam? Również ją zaobserwowałem, Calum taki odważny. Potarłem włosy, powoli łapało mnie zmęczenie. Wziąłem prysznic i rzuciłem się na łóżko. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w poduszkę. Zasnąłem.


~*~

Znów krótko.
Stawiam na krótko i szybciej.
Czyli zmiana:
rozdziały co 3-4 dni. :)

Dziękuję za uwagę!
Chołka xx

czwartek, 16 lipca 2015

part 2




~*~


Odłożyłem gitarę do futerału, moje chęci do grania zniknęły gdy zorientowałem się że nie mogę sam grać rocka. No bo samemu to tak nudno? Gdyby to był zespół to rozumiem, wtedy to miałoby to coś.  Każdy z członków miałby inny charakter i dodawałby do gry coś od siebie. Ale ja nie gram w zespole, i nie mam cholernego pojęcia jak taki zespół stworzyć. Może jest gdzieś miejsce dla mnie? Westchnąłem cicho pod nosem, z kwaśną miną wszedłem po schodach na górę odstawiłem futerał. Gdy przypomniałem sobie w jaki sposób oberwał od dziewczyny zazgrzytałem zębami. Chyba zacznę popierać moich znajomych gdy będą mi mówili, że zachowuje się jak dziecko. Niech ta dziewczyna lepiej na mnie uważa następnym razem to ja mogę przypadkiem ja ochlapać. Apropo, jak można chodzić z niebieskimi włosami? 
Chociaż jej w nich do twarzy. Wzdrygnąłem się na tę myśl.

*Ronnie

Stanęłam na wadze, przed chwilą wróciłam do domu. Rose wyciągnęła nas na drugi koniec miasta. Pozostawię to bez komentarza. Już miałam patrzeć na cyfry na wadze, kiedy usłyszałam kroki. Spanikowałam, a co jak ktoś mnie zobaczy, teraz? Szynko wsunęłam wagę pod łóżko a sama się na nie rzuciłam, odblokowałam telefon i weszłam na Twittera. Zaczęłam udawać, że dodaje kolejny bezsensowny tweet. Usłyszałam, że otwierają się drzwi ale nie te od mojego pokoju.
Westchnęłam, fałszywy alarm. 

[...]

Przez kolejne dni nie działo się nic ciekawego, spędzałam je w domu, wychodziłam z Rosalie i Jaxonem. Chociaż, w ciągu trzech dni zrzuciłam kilogram. Jestem z siebie dumna. Znalazłam na Twiterze konto tego idioty, który wrzeszczał na mnie gdy przypadkiem ochlapałam jego cenny futerał. Ciekawe co w nim miał, gitarę akustyczna, elektroniczną? Skrzypce, klarnet? Sądząc po koszulce nirvany, którą dumnie nosił  to gitarę elektryczną. Wróciłam do realnego świata i zaczęłam przygotowywać stół do kolacji.

~*~

Rozdział jest krótki, ale niedługo (co najmniej 3 dni)
pojawi się kolejny. :')

Dziękuje za uwagę!
Chołka xx




piątek, 10 lipca 2015

part 1



~*~


Kolejna porcja obrzydliwej substancji wylała się z mojego wnętrza wprost do toalety. Wytarłam usta ręcznikiem, wsadziłam dwa palce do gardła i zwymiotowałam trzeci raz. Podniosłam się na nogi i chwyciłam za spłuczkę, posprzątałam po sobie używając papierowych ręczników. Wyciągnęłam wagę z szafki i stanęłam na niej ważę aż 56.7 kilo, to i tak postęp wczoraj ważyłam całe 57. Myjąc zęby przyglądałam się swojemu ciału w lustrze, nigdy nie będę chuda. Ubrałam się w szare leginsy i długą czarną bluzkę, rozczesałam włosy. Uznając, że jestem gotowa do snu, zgasiłam światło i poszłam do swojego pokoju. Po drodze słyszałam kłótnię rodziców, westchnęłam cicho. Nie interesuje mnie o co się kłócą, mają przestać. Otworzyłam drzwi i zamknęłam je popychając nogą, jestem buntowniczką - trzaskam drzwiami. Nie jestem buntowniczką, jestem gruba, położyłam się do łóżka i podłączyłam telefon do ładowarki. Przykryłam się kołdrą i przypomniałam sobie, że nie zgasiłam światła. Chwyciłam poduszkę i rzuciłam w pstryczek. Zgasiłam światło, ale nie będę miała na czym spać. Z wielkim bólem poszłam po poduszkę i rzuciłam się na łóżko. Kiedy wygodnie się ułożyłam usłyszałam powiadomienie z WhatsApp, leniwie zaczęłam szukać telefonu z każdym piknięciem zaczynałam wkurzać się coraz bardziej. Gdy znalazłam telefon i odblokowałam go walnęłam dużego Face Palm'a.


Rosalie: Hej skurwysyny!
Jaxon: YO!!!!!!!!
Ronnie: Jax! Wiesz, że jak używasz zbyt wielu wykrzykników to jesteś chory psychicznie?!
Rosalie: On ma downa. ;-;
Ronnie: Z pewnością.
Jaxon: Uroniłem przez was moje cenne łzy. :'(
Ronnie: Och, nie gniewaj się ;<

Wyciszyłam i zablokowałam mojego złotego iphone. Tak, a pieniądze spadają mi z nieba.
Zmieniłam pozycję zamknęłam oczy i liczyłam na spokojny sen.


Obudziłam się cała spocona, widok Chrisa nadal krążył mi przed oczami. Był w nim koncert w Belmont, był w nim Chris. Próbowałam oponować oddech, ale nie dawałam rady, gdy nabierałam powietrza wydawało mi się, że robię to ostatni raz. Skuliłam się w kłębek i przykryłam kołdrą, ubrania były mokre od mojego potu i przyklejały mi się do ciała. Łzy same poleciały z moich oczu, nie wiem czy ze zmęczenia, czy ze smutku. Chris powinien żyć, to ja miałam mieć pogrzeb.
Westchnęłam ale zamiast westchnięcia pojawił się głośny szloch a po nim następne.
Poczułam jak łóżko się ugina i czyjaś ręka gładzi moje plecy przez kołdrę.
-Już jest dobrze kochanie, nie płacz.- szepnęła kobieta, poznając po głosie to była moja mama. 
-Co się stało?- powiedziała nieco głośniej, odchyliłam kołdrę z twarzy i spojrzałam na nią tępym wzrokiem.
-Chris mi się śnił.- wychlipałam przytulając się do niej. Ta otuliła mnie kocem.
-Jaki był?
-Dziwny.- szepnęłam, gdy zaczęłam się uspokajać mama powiedziała, że mam iść już spać bo jutro będę niewyspana. Zapomniała, że są wakacje?


-RONNIE!- usłyszałam piskliwy głos mojej przyjaciółki, zaraz, zaraz. Skąd ona tu się wzięła?
-Nie drzyj się.- mruknęłam nakrywając się poduszką, zachowywałam się jak dziecko ale cóż raz kiedyś można? Prawda? Poczułam jak ktoś zdziera ze mnie kołdrę.
-Nienawidzę cię.- warknęłam siadając i spoglądając na brunetkę. Była ubrana w spodenki z nike, sportowy stanik z nike oraz buty tej samej marki.
-Ruszaj się, sama nie idę biegać.- westchnęłam na słowa brunetki, jednak zgodziłam się.
Z ubraniami w prawej ręce i telefonem w lewej poszłam do łazienki, ostatecznie otwierałam drzwi nogą. Jestem geniuszem, geniuszem z siniakiem na łydce.
Po ubraniu się w czarne leginsy i szarą bokserkę z adidasa umyłam zęby i zrobiłam sobie kitkę i pomalowałam rzęsy. Gdy wyszłam Rosalie dosłownie wyciągnęła mnie z domu.



*Calum

Zamykając dom pomyślałem sobie: Iście Wakacyjna pogoda. Do czasu, gdy szedłem do babci rozpadało się ludzie uciekali do domów lub do pracy, każdy chciał się schować przed deszczem. 
Dosłownie na ostatniej prostej przebiegły obok mnie dwie dziewczyny, jedna z nich wdepnęła w kałuże, która ochlapała mój futerał od gitary. Myślałem, że zabiję ją spojrzeniem.
-Może tak przepraszam?- syknąłem w jej stronę ta odwróciła się i zgromiła mnie spojrzeniem.
-Za co mam cie niby przepraszać?
-Wdepnęłaś w kałużę i ochlapałaś mój futerał.- wycedziłem przez zęby, starałem się na normalny ton ale ta dziewczyna wkurzała mnie gdy tylko na nią patrzyłem!
-Idioto, pada deszcz.- powiedziała uśmiechając się. - A teraz przepraszam, wracam do biegania.
Parsknąłem na jej słowa, deszcz a celowe ochlapanie to coś innego. 
 Po wejściu do domu babci uśmiechnąłem się ciepło, bowiem kobieta stała w korytarzu ubrana w fartuszek w ręce trzymała patelnie z naleśnikiem. 







niedziela, 5 lipca 2015

prolog


~*~

Co byście zrobili gdybyście byli świadkiem wypadku?
Gdybyście uczestniczyli w wypadku samochodowym?
Siedząc na tylnym siedzeniu dając odpocząć swoim zmęczonym nogą
po długim staniu pod sceną na zwykłym corocznym festiwalu muzycznym?
Gdyby samochód prowadził twój najlepszy przyjaciel, odwrócił na chwilę głowę w twoją stronę
i uśmiechnął się, przeprowadził krótką wymianę zdań
komentując występ tutejszego zespołu.
Uśmiechasz się i nagle nie masz pojęcia co się dzieje.
Samochód kręci się w zawrotnym tempie, dachuje.
Ty latasz w środku jak kukiełka, którą rusza dwulatek.
Jesteś oszołomiony, dzwoni ci w uszach i nagle nic nie słyszysz,
zasypiasz choć tego nie chcesz. 
Budzisz się w szpitalu, czując, że do twojego ciała
przypięto mnóstwo rurek i nieznanych dla ciebie urządzeń.
Kiedy w miarę zaczynasz się orientować,
dowiadujesz się, że twój przyjaciel wykrwawił się na miejscu wypadku.
W jednej chwili spada na ciebie poczucie winy oraz 
nieuniknione wyrzuty sumienia.
Jeśli musiałabym gdybać, nie robiłabym tego.
Nie chciałabym przeżyć czegoś takiego drugi raz.


~*~